Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2014
Dystans całkowity: | 458.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 17:55 |
Średnia prędkość: | 25.56 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 229.00 km i 8h 57m |
Więcej statystyk |
Środa, 6 sierpnia 2014
Wojsławice-Warszawa (nocą)
Wojsławice-Warszawa
noc z 6 na 7 sierpnia 2014 r.
Ostatnio nową moją pasją jest jazda w nocy. Ma to wiele zalet. Gdy założy się kamizelkę odblaskową i włączy świata jazda jest bardzo bezpieczna. Samochody omijają mnie szerokim łukiem, ruch jest mały, a teraz gdy w wakacje w nocy jest około 18 stopni jedzie się po prostu świetnie.
Plan był taki - wyjechać wieczorem, tak aby na około 6:30 być w centrum Warszawy (dopiero jak koleżanka Magda wstanie, żeby jej wcześniej nie budzić). Pomyślałem jednak, że wyruszę wcześniej i będę robił sobie dłuższe przerwy.
Wyjechałem z domu o godz. 16:45 planując utrzymywać średnią prędkość w granicach 25km/h. Tak aby zbytnio się nie zmęczyć. Zwykle postoje planuję co 30 km, ale teraz aby nie narażać organizmu na częste wychłodzenie na postojach planowałem je robić jak najrzadziej.
Pierwszy postój przed Piaskami, po pokonaniu 60 km. Spotykam tam 4 rowerzystów z sakwami, którzy jeżdżą po Polsce i Europie i jak sami mówią ich wyjazd można określić "Wyprawą trupów", ponieważ ich rowery były w opłakanym stanie... Każdemu coś dolegało... Mogłyby rozlecieć się w każdej chwili... Po krótkim postoju na stacji paliw podjechałem z nimi około 15 km, po czym ruszyłem szybciej do przodu.
W Lublinie trafiłem chyba na 10 czerwonych świateł jak nie więcej. Pech... Zatrzymuję się po pokonaniu 30 km w McDonaldsie przy wylocie z miasta.
Kolejny postój - obiadowy - zgodnie z założeniem robię kilka km za Żyrzynem, gdzie jest czynny nocny zajazd. Przytulnie, tanio i można podładować telefon. Spędzam tam prawie godzinkę, aby zbyt wcześnie nie dotrzeć do stolicy. Na liczniku już 140 km.
Po pokonaniu 50 km docieram do Garwolina, gdzie zatrzymuję się w 24-godzinnym Tesco. Pracownicy, którzy wyszli na papierosa troszkę zdziwieni co o 2 w nocy robi tam kolarz... Krótki odpoczynek i jadę dalej. Przy wyjeździe z miasta głupieję.. nie wiem jak wjechać z powrotem na obwodnicę, czyli główną drogę do Warszawy. Błądzę z lekka, ale w końcu udaje się natrafić na właściwy szlak.
Zmęczenia nie widać dlatego nie robię następnego postoju. Na chwilę odpoczynku decyduję się dopiero po wjeździe do Wesołej, gdzie czeka na mnie McDrive. Zjedzone, a że nudno się siedzi to ruszam do centrum stolicy.
Dobrze zapamiętałem trasę, dlatego udaje się bez żadnego błądzenia dotrzeć pod Pałac Kultury i Nauki, gdzie docieram o godz. 5:25.
Godzinka odpoczynku, kilka fotek i ruszam na zasłużony odpoczynek do mieszkania koleżanki. Kilka godzin snu i dalej zwiedzanie rowerkiem Warszawy.
W piątek rano, mimo deszczu za cel obieram sobie wejście na taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki. Jednak ponad pół godziny zajmuje mi dowiedzenie się, a następnie znalezienie miejsca, gdzie można bezpiecznie pozostawić rower bez zapięcia. Gdyby ktoś kiedyś potrzebował takiej informacji to - obok Punktu Informacji Turystycznej przy Pałacu - na dziedzińcu, obok budki ochroniarza.
Ciekawe doświadczenie jazdy nocą bardzo mi się spodobało i dlatego z pewnością ruszę gdzieś tak po raz kolejny. Ze względu na chłód i deszcz do domu wracam pociągiem.





























noc z 6 na 7 sierpnia 2014 r.
Ostatnio nową moją pasją jest jazda w nocy. Ma to wiele zalet. Gdy założy się kamizelkę odblaskową i włączy świata jazda jest bardzo bezpieczna. Samochody omijają mnie szerokim łukiem, ruch jest mały, a teraz gdy w wakacje w nocy jest około 18 stopni jedzie się po prostu świetnie.
Plan był taki - wyjechać wieczorem, tak aby na około 6:30 być w centrum Warszawy (dopiero jak koleżanka Magda wstanie, żeby jej wcześniej nie budzić). Pomyślałem jednak, że wyruszę wcześniej i będę robił sobie dłuższe przerwy.
Wyjechałem z domu o godz. 16:45 planując utrzymywać średnią prędkość w granicach 25km/h. Tak aby zbytnio się nie zmęczyć. Zwykle postoje planuję co 30 km, ale teraz aby nie narażać organizmu na częste wychłodzenie na postojach planowałem je robić jak najrzadziej.
Pierwszy postój przed Piaskami, po pokonaniu 60 km. Spotykam tam 4 rowerzystów z sakwami, którzy jeżdżą po Polsce i Europie i jak sami mówią ich wyjazd można określić "Wyprawą trupów", ponieważ ich rowery były w opłakanym stanie... Każdemu coś dolegało... Mogłyby rozlecieć się w każdej chwili... Po krótkim postoju na stacji paliw podjechałem z nimi około 15 km, po czym ruszyłem szybciej do przodu.
W Lublinie trafiłem chyba na 10 czerwonych świateł jak nie więcej. Pech... Zatrzymuję się po pokonaniu 30 km w McDonaldsie przy wylocie z miasta.
Kolejny postój - obiadowy - zgodnie z założeniem robię kilka km za Żyrzynem, gdzie jest czynny nocny zajazd. Przytulnie, tanio i można podładować telefon. Spędzam tam prawie godzinkę, aby zbyt wcześnie nie dotrzeć do stolicy. Na liczniku już 140 km.
Po pokonaniu 50 km docieram do Garwolina, gdzie zatrzymuję się w 24-godzinnym Tesco. Pracownicy, którzy wyszli na papierosa troszkę zdziwieni co o 2 w nocy robi tam kolarz... Krótki odpoczynek i jadę dalej. Przy wyjeździe z miasta głupieję.. nie wiem jak wjechać z powrotem na obwodnicę, czyli główną drogę do Warszawy. Błądzę z lekka, ale w końcu udaje się natrafić na właściwy szlak.
Zmęczenia nie widać dlatego nie robię następnego postoju. Na chwilę odpoczynku decyduję się dopiero po wjeździe do Wesołej, gdzie czeka na mnie McDrive. Zjedzone, a że nudno się siedzi to ruszam do centrum stolicy.
Dobrze zapamiętałem trasę, dlatego udaje się bez żadnego błądzenia dotrzeć pod Pałac Kultury i Nauki, gdzie docieram o godz. 5:25.
Godzinka odpoczynku, kilka fotek i ruszam na zasłużony odpoczynek do mieszkania koleżanki. Kilka godzin snu i dalej zwiedzanie rowerkiem Warszawy.
W piątek rano, mimo deszczu za cel obieram sobie wejście na taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki. Jednak ponad pół godziny zajmuje mi dowiedzenie się, a następnie znalezienie miejsca, gdzie można bezpiecznie pozostawić rower bez zapięcia. Gdyby ktoś kiedyś potrzebował takiej informacji to - obok Punktu Informacji Turystycznej przy Pałacu - na dziedzińcu, obok budki ochroniarza.
Ciekawe doświadczenie jazdy nocą bardzo mi się spodobało i dlatego z pewnością ruszę gdzieś tak po raz kolejny. Ze względu na chłód i deszcz do domu wracam pociągiem.





























- DST 257.00km
- Czas 10:18
- VAVG 24.95km/h
- Sprzęt GIANT OCR 3 Compact Road
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 1 sierpnia 2014
Wojsławice-Jezioro Białe-Wojsławice
W piątek, 1 sierpnia postanowiliśmy z kolegą Grześkiem udać się rowerami nad Jezioro Białe, a następnie wieczorem uczestniczyć w Apelu Jasnogórskim Chełmskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę, który odbył się w Krupem. Grzesiek wyjeżdża z Kraśniczyna i po przejechaniu 15 km razem wyruszamy z Wojsławic.
Jak to zwykle bywa przy jeździe z nim, zakładana spokojna jazda przeradza się w mały wyścig i jadąc na zmiany (głównie Grzesiek z przodu) staramy się w pierwszą stronę nie schodzić z 35 km/h.
Nad Jeziorem Białym mierzę swoje siły w jeździe rowerem przeciwskrętnym, ale niestety bez powodzenia...
Jazda powrotna (do Chełma) oscyluje w granicach 30-32 km/h, ale teraz jedziemy równymi zmianami.
W Chełmie dołączamy się do kilkuosobowej grupy i razem spokojnie (chociaż wyścigi kolarką przez las i kamienie raczej spokojnie nazwać nie można) udajemy się na apel. Ze względu na późną porę i brak oświetlenia Grzesiek postanawia wracać już do domu. Ja zostaję i następnie wspólnie z Marcinem M., którego poznałem miesiąc wcześniej na pielgrzymce ruszamy we dwóch główną trasą do Chełma (nie chciało mi się wracać jeszcze do domu).
Po drodze umawiam się jeszcze z Moniką i razem z nią robimy jeszcze kilka km po mieście. Do domu wracam przed 1.


Jak to zwykle bywa przy jeździe z nim, zakładana spokojna jazda przeradza się w mały wyścig i jadąc na zmiany (głównie Grzesiek z przodu) staramy się w pierwszą stronę nie schodzić z 35 km/h.
Nad Jeziorem Białym mierzę swoje siły w jeździe rowerem przeciwskrętnym, ale niestety bez powodzenia...
Jazda powrotna (do Chełma) oscyluje w granicach 30-32 km/h, ale teraz jedziemy równymi zmianami.
W Chełmie dołączamy się do kilkuosobowej grupy i razem spokojnie (chociaż wyścigi kolarką przez las i kamienie raczej spokojnie nazwać nie można) udajemy się na apel. Ze względu na późną porę i brak oświetlenia Grzesiek postanawia wracać już do domu. Ja zostaję i następnie wspólnie z Marcinem M., którego poznałem miesiąc wcześniej na pielgrzymce ruszamy we dwóch główną trasą do Chełma (nie chciało mi się wracać jeszcze do domu).
Po drodze umawiam się jeszcze z Moniką i razem z nią robimy jeszcze kilka km po mieście. Do domu wracam przed 1.


- DST 201.00km
- Czas 07:37
- VAVG 26.39km/h
- Sprzęt GIANT OCR 3 Compact Road
- Aktywność Jazda na rowerze